Komentarze: 1
Jestem masochistką. Ciągle oglądam zdjęcia. Boli? I co z tego. Przyzwyczailam się.
Czuję pustkę. Czyli wlaściwie nic nie czuję. Oprócz tych momentów kiedy oglądam zdjęcia. Wtedy boli, ale na to tez już przestaje zwracać uwagę.
Zaraz idę na fajkę. Nie wytrzymam, muszę coś spalić albo wypić. Picie... Jutro ide z Moniczką na wino. Tzn ja piję, ona asekuruje. Heh prez te wakacje pilam ciągle, niekiedy ze Sloneczkiem... Wiem, że sie o mnie martwil wtedy, ale co to zmieni? Tyle wspomnien...
Wracając do alkoholu. Chyba bylam uzależniona. Bywaly takie momenty, że kiedy nie wypilam bylam nie do życia- ręce mi się trzęsly, ledwo siedzialam. Teraz tak nie ma, jest ten glód, ale on stopniowo maleje, już nie dokucza mi tak jak kiedyś. Lubię pić. Wszystko chyba zamyka się w tych dwóch slowach. Lubię nie pamiętać, nie wiedzieć, nie czuć.
Chcialam iść na wino dzisiaj, żeby nie myśleć, zapomnie, ale obiecalam Moniczce, że sama nie będe pila. Ona sie o mnie boi. Zupelnie niepotrzebnie...
Często zastanawialam się, czy milosć można nazwać grzechem? Wg Kościola tak. Ale to jest bez sensu... Tzn chodzi mi o zakaz seksu przed ślubem. Raz - co im do tego, to oni skladali śluby czystości, dwa- przecież na ogól, jeżeli to już robimy, robimy to z milości, a Bóg nakazuje kochać. Wszystko jest bezsensu, a już najbardziej mój powyższy wywiad. Ide na fajana.