odszedł i już nie wróci..każda moja cząsteczka aż chce krzyczeć" dlaczego On?!dlaczego najwspanialszy z wszystkich ludzi?!" to nie sprawiedliwe..a może jednak.. jako egoistka nie moge zrozumieć jak On mógł nam to zrobić..zostawić nas na pastwe losu, samych..co my mamy teraz ze sobą począć??ale wiem,ze tak dla Niego lepiej..że tu ciepiał tylko a Tam będzie mu lepiej..gdziekolwiek by nie był..
nigdy nie byłam szczególnie religijna. nie chodze do kościoła.ale On zawsze był dla mnie kimś szczególnym, autorytetem, przyjacielem.. ciągle wraca mi przed oczami moment, kiedy byłam w Watykanie a On był na wyciągnięcie ręki..jechał metr ode mnie..nie spodziewałam sie tego..
cholera czuje sie jakby zmarł ktoś z mojej rodziny..ktoś bliski mi, kogo bedzie brakowac mi szczególnie..
chciałam iść do kościoła..nie być sama a jednocześnie osamotniona.. marian mi nie pozwolił.co za skórwiel!
nie moge sie z tym pogodzić nie dociera to do mnie..